27042016

Na pewno pamiętasz ten dzień. Inaczej i prawdziwiej niż ja, ale na pewno pamiętasz.

Byłeś tam, razem ze mną.

Obudziła Cię szybka seria z karabinu, ale wystrzeliłeś dwa naboje uciszające, przekręciłeś się na drugi bok i pospałeś jeszcze dwie godziny. Wstałeś bardziej niewyspany niż dzień wcześniej, gdy musiałeś zerwać się o świcie. Ciekawe czy już zrozumiałeś o co w tym chodzi, zauważyłeś schemat i opracowałeś idealny plan rozwiązujący problem spania. Czy już wszystko zawsze działa jak w zegarku czy ciągle czasem nie możesz zasnąć albo budzisz się w środku nocy i potem czekasz nawet dwie godziny żeby znów ktoś tam wcisnął przycisk od zasypiania.

Miałeś jeszcze parę godzin do sprawdzianu z podstaw musztry, ale wcześniej musiałeś opracować wyrównywanie obrotów ścian dyskotekowych sześcianów. Postanowiłeś nie kombinować i po prostu zmodyfikować pierwotne zaklęcie. Odejście od formuł, które wypowiadałeś po omacku wreszcie dało oczekiwany efekt i choć ciągle jeszcze daleko by móc spokojnie myśleć o ostatecznym egzaminie na Wydziale Magii i Iluzji, jesteś dużo spokojniejszy niż jeszcze tydzień temu.

Czasu było jeszcze sporo, ale straciłeś go trochę przed ekranem wiedzy. A potem zrobiłeś się głodny i pojechałeś do Włoch na obiad. Gdy wróciłeś napchany spaghetti zostało już tylko pół godziny do odjazdu. Pomusztrowałeś byle jak i w sumie dalej stoisz z tym w miejscu. Jesteś jednak dzieckiem szczęścia i dzisiaj Mistrz urządził Ci lekcję o krzykach, pytaniach i echu. Pojechaliście do Bostonu tańczyć walca angielskiego, by zakończyć kładzeniem podwalin pod włoskie hulanki.

To był dzień, w którym ani przez chwilę nie czułeś się samotnie. Najpierw do studia niespodziewanie zawitał Słowacki, z którym zawsze można miło pogadać, a z którym chciałeś się wymienić zbiorem słów na każdą okazję, więc bardzo fajnie się złożyło. Zaraz potem przyszły trzy nimfy rytmu i urządziły przy Was ognisko. Lada chwila biwak powiększył się zarówno o stałych bywalców katakumbowych studiów jak i ludzi, którzy najczęściej tam nie zaglądają, jak na przykład fundamentalista niskich tonów.

Gdy opuszczałeś towarzystwo, było miło, gwarnie i wesoło. Na lekcji gór zbyt wysokich i motykowania księżyca również Ci się powiodło. Niespodziewanie zaliczyłeś jedno Czarne ćwiczenie i dostałeś kolejne. To był naprawdę dobry dzień. Chwilę później wróciłeś do przed chwilą opuszczonej komnaty, gdzie tym razem już w samotności, zamiast z górami i księżycem zmagałeś się ze słowami na każdą okazję. Tym razem nie szło, ale to po prostu kolejny dzień męki i orki na ugorze, kombinowania i szukania rozwiązań, nadstawiania ucha i układania ust.

Chwilę później (czas tak szybko leci podczas tych ćwiczeń) byłeś już w innej części zamku gdzie grupowo układacie zagadki słyszeć odpowiedzi. Znowu dobrze Ci poszło, chociaż mogło być lepiej. Mimo że ciągle jesteś najlepszy wiesz, że powinieneś więcej ćwiczyć i wiesz, że tak się na razie nie stanie.

Wracasz ćwiczyć słowa na każdą okazję, tym razem w komnacie królewskiej, którą dostajesz po znajomości od Królowej Drzwi. Przychodzi Mydlanka, zasmucona pogodą, więc nie bawicie się w uwalnianie emocji. Trochę gracie razem i znowu czas szybko mija.

Pora jechać na próbę zmagania się z bezsensem. Zajeżdżacie z Mydlanką po Słowackiego i docieracie na czas. Gdy bezsens się kończy zaczyna się dobra zabawa, maszerujecie, podrywacie dziewczyny, jecie ciasto i tańczycie wśród kwiatów. Dzień dobiega końca, odwozisz Słowackiego, jego dziewczynę Dolores i Rustykalnego Jerychończyka, a zamiast kurzu zostają za Wami bańki mydlane. Jest dużo śmiechu i radości. Wchodzisz na chwilę do Słowackich wziąć pióro pełne słów na każdą okazję, zostajesz na kubek wrzątku. Rozmawiacie o tłumaczach, Rosji i nastoletnich ciążach. Jest przemiło, ale musisz wracać do domu, żeby jeszcze coś napisać i nie pójść spać o nieludzkiej godzinie.

Jak tak teraz patrzę na zegarek to udało Ci się połowicznie.

Zapamiętaj ten dzień i przypomnij go sobie, gdy będziesz się czuł samotny. Poczuj to ciepło, komfort, spokój i radość.

Pozdrowienia z przeszłości.

Leave a comment