Koniec świata. Dziennik. No.1

Właśnie to do mnie dotarło. Bez prądu będę miał muzyki na góra tydzień a potem dupa. Nic, zero, null. Muszę iść po jakąś książkę i ogarnąć jak sobie z tym poradzić i zrobić mega duży zapas baterii, inaczej to będzie prawdziwy koniec świata. Wiem, że to pierwszy zeszyt, pierwsza strona i powinno tu być coś w stylu “dzień dobry, drogi pamiętniczku…”, ale nie mogę zapomnieć o tym problemie z prądem i się przygotować na najgorszą ewentualność. No to lista z tyłu ma pierwszą pozycję:

=Do zrobienia przed=
1. Iść po jakieś książki do biblioteki, a najlepiej to popytać brata albo ogarniętych kolegów jak ogarnąć prąd jak już to wszystko szlag trafi.

Coś mi się zdaje, że się na kolegach skończy, bo ja już kiedyś próbowałem romansować z elektroniką i równie dobrze mogłem próbować znaleźć sobie kolegę do korespondencji ze starożytnego Egiptu. Tyle z tego zrozumiałem. Na wszelki wypadek kupię parę odtwarzaczy na baterie. Ale wtedy będę musiał oszczędzać. Wtedy to dopiero będzie celebracja i święto. Może fajnie, ale nie chcę tak. Coś muszę wymyślić, jakby jednak wszystkie elektrownie rzeczywiście wysiadły.

O tym później, teraz zacznijmy tak jak to robiły małe dziewczynki na dzikim zachodzie kreśląc pierwsze słowa w swym sekretnym różowym zeszyciku.

Cześć jestem Maciek, jest końcówka 27 listopada 2012 i za niecały miesiąc, 22 grudnia będzie koniec świata. Ja wiem, że nikt nie stawia na tę datę i się pewnie w łeb pukacie, ale sami pomyślcie. Gdybyście wy byli takim Końcem Świata, czy rzeczywiście chcielibyście przyjść wtedy, kiedy wszyscy przewidują, żeby te wszystkie lamy, choćby minutę przed śmiercią mogły się wymądrzać, że wiedziały? A to pewnie sami szaleńcy i jacyś psychiczni okultyści i niezrównoważeni dewoci. Chyba raczej nie chcecie być z nimi utożsamiani, a przez to, że trafili z datą, ktoś mógłby wysnuć podejrzenia, że coś was z nimi łączy. Więc nie wtedy kiedy oczekują. Odpada 12-sty i 21-szy. Dwunasty to nawet podwójnie, co jest wrednego w skończeniu świata dwunastego? Pod tym względem 21-szy zdecydowanie wygrywa, bo to niezłe skurwysyństwo wszystko rozpieprzyć jak już choinki stoją, prezenty kupione i wszyscy z niecierpliwością czekają na wolne i prezenty. No ale odpada, bo Ci niezrównoważeni i cała reszta nawiedzonych palantów krzyczy, że to będzie TEN DZIEŃ. Za to 22-gi to co innego. Wszyscy tylko wspomną o tym, że tylko kolejny fałszywy alarm, nawet nie odetchną z ulgą, bo w telewizji i w każdym domu będą tylko ŚWIĘTA, ŚWIĘTA, ŚWIĘTA, a w radiu wszystko zakrzyczy George Michael. I wtedy badam-bum-tss. Hopsa, koniec. To się nazywa pompa, wejście smoka i kopniak z pół-obrotu. Wtedy Sz. P. Koniec Świata pokaże kto tu rządzi i kto jest szefuniem. I ostatnie słowa jakie usłyszy każdy mieszkaniec ziemi, to przetaczające się po całej kuli ziemskiej, potężne, kruszące mury, niskie, buczące, zwycięskie “LIKE A BOSS”. Dlatego 22-gio.

Ale nie bierzcie sobie tego zbytnio do serca, nic to nie da. Według starożytnej aztecko-majańskiej reguły i tak przeżyje tylko dwójka ludzi i oni niby mają spłodzić nowych ludzi. Nie mówię, że to na pewno będę ja, ani że rzeczywiście to będzie tylko parka, bo z tego szybko zacznie się robić niezła patologia. I jeżeli jaśnie bogowie nie wybiorą jakichś totalnych przygłupów, którym będzie wszystko jedno, byle se popieprzyć, bo zimno, ciemno i nie ma nic innego do roboty, to jednak będzie trzeba wziąć poprawkę na to, że dzisiejsze społeczeństwo raczej zbyt przychylnie na takie mieszanie się wewnątrzrodzinnne. No i jak to w takich przypadkach bywa, wszystko jest alegorią. Więc jednak pewnie przeżyje więcej. Trochę dupa, bo liczyłem, że bycie ostatnim przedstawicielem swojej płci wreszcie będzie wystarczającym imperatywem, żeby się jakaś dziewczyna mną zainteresowała. Bawiąc się tym schematem i odgrywając go w głowie na wszystkie możliwe sposoby, dotarło do mnie, że mogła mi się trafić jakaś stara albo totalnie brzydka, więc nie jest najgorzej. Tylko tych romantycznych zachodów słońca wpatrując się w zgliszcza starego świata tak naprawdę, naprawdę WE DWOJE.

Drugi punkt na liście:
2. Zrobić zdjęcia na wzór zdjęć klasowych ze wszystkimi, których kocham/lubię/szanuję.

No bo nie wiadomo kto przeżyje, a nie chcę przynajmniej ich wszystkich zapomnieć. Wpadłem na to oglądając scenkę jednego z seriali, w której rodzice tłumaczyli młodemu po co zdjęcia klasowe się robi. No, to zdjęcia muszą być. Zawsze to trochę póżniej zacznę gadać do siebie, chociaż gadanie do zdjęć też nie będzie najlepiej wyglądać. Meh.

W ogóle to liczę, że zostawią mi tę elektrownię. I bibliotekę. I sklep z rzeczami medycznymi, bo muszę zmieniać te swoje zewnętrzne części. Szpital niekoniecznie, bo pójdę i się zaćpam tramalem. Myślę, że bym się nie powstrzymał. Stacja benzynowa niekoniecznie. Codziennie będę mógł se jeździć innym samochodem, w końcu jak się jest Wielkim Totalnym Końcem Świata to się przecież nie można przejmować i dłubać z rozpierniczaniem każdego z wozów, których pewnie jest więcej niż ludzi. A już jakiś rower to na pewno znajdę. Chociaż nienawidzę. Ale to zawsze szybciej. Właśnie! Na wypadek samochodów:

3. Nauczyć się odpalać samochody bez kluczyków i otwierać jak najmniej inwazyjnie.

Bo to jednak zima i jak mi nie daj Boże na dodatek jakieś szkło z tej wybitej szyby w dupę wejdzie to kto mi wyjmie? No kto?

Na wszelki wypadek, jakby mnie ten koniec świata zastał poza domem i by te wszystkie moje skarby nie przetrwały i biblioteki też, albo po prostu bym nie przeżył, to czytam teraz na potęgę. Chcę skończyć ‘Przeminęło z wiatrem’ bo jest super. I jeszcze Hucka Finna, ‘Z zimną krwią’ Capotego, ‘Trzech muszkieterów’ i marzy mi się jeszcze raz przeczytać ‘Dym i lustra’ i ‘Kroniki cmentarne’ Gaimana. Wtedy się może dziać byle co. Trochę żal, że całego cyklu Diuny nie ogarnąłem, no ale już jakoś, z ciężkim sercem przeżyję.

Tak teraz myślę, że fajnie by było, jakby Beverly Hills Video przetrwało. Nawet bez prądu, jeśli przetrwa jakiś komputerowy, z którego se wezmę baterie do lapka.

Tyle na dziś drogi dzienniczku, od razu mi lżej. Czuję, że jednak mam możliwość to ogarnąć i może uda mi się przygotować na ewentualne życie po 22-gim. Te małe dziewczynki nie były jednak takie głupie

00:24 28-11-2012